czwartek, 1 kwietnia 2010

Z pewną dozą nieśmiałości.

Cofam się w rozwoju.

Przy zakładaniu tego bloga przyświecała mi idea bycia emo bez obaw o własny wizerunek. Czułam potrzebę posiadania miejsca, gdzie mogłabym sobie pozwolić na najgorszy rodzaj osobistych przemyśleń, dotykających tych fragmentów mojej osobowości, których zazwyczaj publicznie nie ujawniam. W ramach autoterapii.
Od tego czasu sporo się zmieniło - zamysł przewodni zagubił się i przygasł, i chociaż jak najbardziej się nad sobą użalam, to idea katharsis jakoś mi tak umyka. Chujowszo po maksie, że się tak kolokwialnie wyrażę. Poza tym teraz, kiedy wiem, że czytają to ludzie - i to czasami tacy, których znam i na których mi zależy, tym bardziej mi głupio uzewnętrzniać te co bardziej szarackie aspekty mojej osoby.
A kiedyś tyle pisałam o samobójstwach i nieszczęśliwiej miłości!

O, a propos nieszczęśliwej miłości - Tom ponoć wyprowadza się do Moherowa. Może wreszcie uda mi się definitywnie zamknąć ten rozdział mojego życia. Tom jest jak heroina. Ile bym sobie nie powtarzała, że już się z niego wyleczyłam, wiem doskonale, że jestem uzależniona - tylko lubię sobie wmawiać, że wcale tak nie jest. Tom jest mi ojcem, dzieckiem i bratem. Tom to cierpkie wina i miękkie narkotyki. Tom zostawił mnie grubo ponad dwa lata temu, a wciąż śni mi się w najsłodszych snach. Co muszę zrobić, żeby definitywnie wybić go sobie z głowy? Kiedy się kogoś kocha, nie można od tak się odkochać - to piętno, które pozostaje na zawsze.
Nie jestem z gatunku ludzi, którzy zmieniają partnerów jak rękawiczki. Kiedy angażuję się w związek, angażuję się na poważnie. Jeśli komuś mówię, że go kocham - nie jest to nieprzemyślana deklaracja pod wpływem chwilowej namiętności. Wiem, że zostanie to ze mną do końca, i jestem w stanie z tym żyć. Tylko jak się wreszcie przemóc i przestać kurczowo trzymać przeszłości? Szczególnie, że może i miałabym ochotę iść na przód, zakochać się i dać sobie szansę na jakiś miły związek?
Dobra, przesadzam z tym przywiązaniem do Tomasza. Wszytko dlatego, że bardzo trudno jest mi nawiązywać intymne relacje, i Tom jest najzwyczajniej jedyną bliską mi osobą, którą mam mniej więcej w zasięgu ręki. Dlatego właśnie dobrze, że się wyprowadza. Co z oczu, to z serca.

Nie uważam, że jestem wypalona, uszkodzona i z bagażem doświadczeń. W moim wieku raczej każdy ma za sobą jakieś romantyczne przejścia, które rzutują na jego osobowość, na postrzeganie świata. Tylko dlaczego, do cholery, akurat ja nie mogę dać sobie siana i odpuścić, tylko kurczowo trzymam się iluzji dawnej świetności? Chyba pielęgnuję w sobie przekonanie, że nie jestem warta tego, żeby ktoś się mną zainteresował. Że wszystko, co miało mnie spotkać dobrego, już mnie spotkało, a teraz będzie tylko wieczna stagnacja i ogólny emocjonalny rzyg.

Zdecydowanie muszę popracować nad poczuciem własnej wartości. Chociaż z drugiej strony - dzięki temu jestem bardziej mroczna i tajemnicza. Jeden nieudany romans i cynizm pozostanie ze mną do końca życia. Ale gdy tak o tym myślę - wcześniej też byłam cyniczna.

Ta, moje życie dalekie jest od bycia pasjonującym i mogłabym sobie darować takie przygnębiające opisy, ale pewne rzeczy leżą mi wątrobie od dawna i jakoś nie chcą z niej zejść. A do tego są święta - nienawidzę świąt - więc naszło mnie na narzekanie. Jeśli tak dalej pójdzie, to poderwę sobie jakiegoś lokalnego małolata, którego zdeprawuję, żeby sobie ulżyć.

Dlaczego wszyscy klawi ludzie mieszkają na drugim końcu kraju??!?

I co, było bardzo emo i krępująco intymnie? Ja tam czuję pewien niesmak (nadal frapujące słowo) po takim bezceremonialnym zrobieniu z siebie sentymentalnego jełopa. To dlatego, że wiosna idzie i czuję potrzebę rachunku sumienia, jak najszybszego odpokutowania win i rozpoczęcia nowej karty życia, którą będę mogła śmiało zapisać świeżymi grzechami. Tak mi dopomóż Ojcze mój, Szatanie (to z Sołoguba, mój nowy ulubiony poeta).

2 komentarze:

  1. Każdy tak ma (no prawie;-), ale nie każdy potrafi o tym napisać...
    Ps: też nienawidzę świąt, wszelakich, nawet swoich urodzin, a może szczególnie;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przede wszystkim, gdybyś NAPRAWDĘ dbała o wizerunek, to byś emowała po całości, mówiąc kolokwialnie. Jak wiadomo, podstawą szczerości emo jest brak szczerości, a poza tym i tak nikt nie sprawdzi, czy to, co piszesz, jest prawdą. Nic innego, tylko zrobić sobie mentalny brud na potrzeby oczyszczenia.

    W związku z Tomem - pozdrowienia. Szkoda, że nie jest kobietą, to by dodawało całej sprawie dyskretnego posmaku perwersji. Zwłaszcza w kontekście Torunia, gdzie mieszkają najbardziej aseksualni ludzie w całej Polsce, słowo.

    Co to ja jeszcze... hej, chwila. Nie psiocz na Toma. Trzymanie się przeszłości, aura subtelnej goryczy, pewne rozczarowanie, nieuchwytna melancholia - jak to dodaje zajebistości. Niech Tom wyprowadza się jak najszybciej, im więcej będziesz o tym pisać, tym lepsza autokreacja powstanie na tym blogu. Ach, nie mogę się doczekać.

    Było emo i intymnie, jakkolwiek nie krępująco. Może następnym razem trochę więcej księgosuszu i ekologii?

    OdpowiedzUsuń