wtorek, 26 października 2010

Żniwiarze ubrani w lniane tuniki

Mam konto na jednym takim fotoblogu, od dość dawna i niezbyt często używane, na którym wrzucam mniej lub bardziej rzygawe, osobiste zdjęcia o różnorakiej treści, głownie kury albo druty kolczaste. I niby nic w tym dziwnego gdyby nie fakt, że za każdym razem jak tam zaglądam pokazuje mi, że ten fotoblog zalicza czasami ponad 90 odwiedzin tygodniowo. Nie mam tam żadnych znajomych i nikt o nim nie wie (prawie) - nie, żebym się specjalnie kryła, zwyczajnie nie widzę potrzeby rozgłaszania światu wszem i wobec "ej ludzie, to mój gówniany fotoblog, odwiedzajcie!". A jednak od lat jest odwiedzany - i bardzo zastanawia mnie, przez kogo. Albo przypadkowi ludzie od czasu do czasu przez pomyłkę tam trafiają i jest to zupełnie normalne, że nabiają się na nim statystyki, albo mam gromadkę wiernych stalkerów, którzy z wypiekami na twarzach czekają na kolejną porcję fatalnych zdjęć robionych telefonem komórkowym, przedstawiających obskurne dworce albo cycki.

Oglądalność bloga: średnio 13/dzień. Mój blogger nigdy nie był taki popularny.

poniedziałek, 18 października 2010

Wiadomość dotyczy tego, że Japończyk nocował u Japonki...

Z niusów na Onecie (z pierwszej strony!):

"Twórca popularnej gry zamieszany w seksskandal

Japonia jest wstrząśnięta wydarzeniami, jakie miały miejsce podczas jednej z minionych nocy. (...) Hiroji Oji, współtwórca popularnej w tym kraju gry "Sakura Wars", spędził noc w domu 22-letniej piosenkarki z grupy teatralno-wokalnej AKB48, Sayaki Akimoto. To prawdziwy skandal (...)."

Ach, ta Japonia! Ach, ten Onet!

środa, 13 października 2010

Hiporealizm

Przejeżdżając pociągiem przez Poznań czy może Leszno i od niechcenia opierając głowę o szybę, zauważyłam przetwórnię złomu - czy jak się taki instytut nazywa - z całym placem wypełniony pomiażdżonym metalem, surowym metalem i ciężką maszynerią służącą do miażdżenia tegoż, i bardzo się wzruszyłam, bo był to piękny widok.

W takich chwilach żałuję, że nie mam starego aparatu, takiego co robiłby czarno białe zdjęcia i za grosz talentu, bo z chęcią odbyłabym pielgrzymkę po co brzydszych miastach Polski i uwieczniła takie obrazki, ku własnej rozrywce.

Kiedyś kupię sobie rozpadającą się, czarną Mazdę, radziecki aparat, i wypstrykam 48 klisz jeżdżąc po kraju i próbując w świecie zewnętrznym znaleźć odzwierciedlenie świata wewnętrznego.

poniedziałek, 11 października 2010

Jakim cudem jest już siedemnasta?!?

Wróciłam z dzikiego południa zmęczona i śmierdząca niedzielnym tłokiem pociągowym. Rzuciłam plecak w kąt i natychmiast oddałam się jedzeniu gorącej kurzyny. Kurzyny nigdy za wiele. Żeby zaspokoić metafizyczny głód. Podróż nie bawiła mnie w ogóle i całe sześć godzin siedziałam wkurwiona jak sam chuj, fantazjując o pistolecie z tłumikiem.

Dzisiaj rano było zimno i bolało mnie gardło. Snuję się po domu jak jedwabnik i piję herbatę, po której odbija mi się kozą, ale przynajmniej doraźnie rozgrzewa. Wyjątkowo nic mi się nie chce.

Na południu było zimno i najbardziej zapadł mi w pamięć rozpadający się dworzec Wrocław Mikołajów, którego uparcie nie chcą zburzyć. Poza tym wyjątkowo mało piłam (jeśli nie liczyć brązowawego kisielu o szumnej nazwie gorąca czekolada) i dostałam nową czapkę (najwyraźniej straszny przypał pokazać się ze mną na mieście, kiedy mam na sobie stylowy beret - a mojej mamie tak się podoba!). Przewietrzyłam trochę moje stare, sflaczałe kości i pooddychałam innym powietrzem, a do tego oddawałam się tak rozpustnym rozrywkom jak picie kokakoli na pusty żołądek i jedzenie frytek na wszystkie posiłki. Było klawo.

Filmy z Belą Lugosim i Necronomicon wyjątkowo mnie w ten łikend rozbawiły. Jestem okropnie mało gotycka.






środa, 6 października 2010

Litery drukowane przed jej oczami skaczą

Nagle okazuje się, że wszyscy i ich matki czytają mojego bloga. I jak ja mam teraz pisać tu jakieś obrazoburcze wynurzenia o autoerotycznym charakterze? Pewnie nawet mój ojciec już go znalazł. Jednak używanie uniwersalnej nazwy użytkownika, którą posługuję się zawsze, nie było moim najlepszym pomysłem. Ale skąd miałam wiedzieć, że ludziom chce się googlać takie rzeczy? No, poza tymi, którzy znaleźli to miejsce podczas przeglądania mojego laptopa. Wiecie, kim jesteście. Pitole.

Całe szczęście mam kilka zapasowych blogów na  rzeczy bardziej wulgarne, bardziej sentymentalne i a w szczególności te upokarzające - tak, mam specjalnego bloga na upokarzające notatki. Lubię, gdy ludzie czytają o najbardziej intymnych szczegółach mojego życia. To prawie tak przyjemne jak pokazywanie z krzaków plastikowego pindola starym babciom.