poniedziałek, 12 kwietnia 2010

April, april.

Siedziałam wczoraj do 5 gadając z R. na temat niszowych japońskich produkcji pornograficznych, a w międzyczasie przeglądałam sobie niektóre z moich starych starych listów - miałam sentymentalny nastrój. Nie wierzę, że aż takie fatalne rzeczy zdarzało mi się pisać. Całe szczęście powoli zaczynam odzyskiwać poczucie własnej wartości. Tak, już mi zdecydowanie lepiej.
Powrót z południa nieco mnie rozbił emocjonalnie i zaburzył cykl sen-niesen. Być może dzisiaj położę się wcześniej. Ale byłam w zoo! O radości, iskro bogów. Nie było kapibar ani tygrysa, ale obudziłam misia. I widziałam karmienie robaków. Pozytywne motywy.

A poza tym podobno wojna idzie. Powinnam zacząć składować sól w piwnicy?

4 komentarze:

  1. Jakie robaki widziałaś karmione? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. OBRZYDLIWE.
    Z całą pewnością nie były to wije ani skolopendry, bo wija widziałam jak spał, a skolopendra się schowała.
    To było takie stadko obleśnych, bardzo agresywnych robali, co się żywiły mniej agresywnymi robalami. Pan od robali wydawał się być zachwycony swoim zakresem obowiązków, do których zaliczało się wrzucanie koników polnych do robakarium na pewną śmierć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak już kupią tygrysa to dam cynk. A poza tym nie napisałaś ani słowa o motylkach!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zależy z kim ta wojna, sama sól to może być za mało. Ciekawe, co się w czasie wojny robi ze zwierzętami w zoo.

    OdpowiedzUsuń