środa, 12 maja 2010

Dla Biedronka.

Nie jestem już chora. Nawet prawie nic mnie nie boli. Zaczął się maj, jest więc ciepło i pogoda sprzyja spacerom. W związku z tym nadal uparcie spędzam czas przed komputerem. Głównie na czytaniu listów z Rosji Astolphe de Custine, bo jestem trochę dziwna.

Z rzeczy ciekawych: nie mam nic do powiedzenia, ale miała być nowa notka, to jest nowa notka. O.

sobota, 1 maja 2010

Nine Layers of Heinous Perception

Z pamiętnika osoby cierpiącej na bronchit i furunkuły.

Khe, jest połowa połowy nocy i strasznie nic mi się nie chce. Przesiedziałam cały dzień w wyrze robiąc nic i nawet nie zauważyłam, kiedy  zrobiło się tak późno. Musiałam przespać wiele godzin i nawet nie zwrócić uwagi. Ot, uroki bycia chorym. Byle przeziębienie rozkłada mnie tak, że nie jestem w stanie zmusić się do wykonywania tak podstawowych czynności jak słuchanie gównianej muzyki czy granie w gry komputerowe. Doszłam do budujących wniosków, że to dlatego że sobie zniszczyłam śledzionę, wątrobę i nerki piciem tanich wódek z Lidla i jedzeniem etopiryny. Oh well. Na coś trzeba umrzeć - im szybciej, tym lepiej. Leżę tak i ruszam się tylko na siku albo po picie. Strasznie nie chce mi się wstawać, więc piję znacznie mniej niż powinnam. Czasami zjem pomarańczę. Ogólnie jakoś sobie radzę, nawet nie jest tak źle. Choroba jak choroba. Wszystko mnie boli i mam opuchnięty od smarkania nos. Marazm, degrengolada i stochastyczne przemijanie.
Dobrze, że kupiłam sobie kiedyś tam krem nivea. Mam czym nos smarować. Biedny, obolały, poobcierany nos. To Gogol napisał opowiadanie o nosie, co jeździł po mieście karetą? Przeczytałabym sobie jakieś dobre rosyjskie opowiadanie. Może nie koniecznie teraz, teraz jakoś tak trudno mi się skupić i trochę bolą mnie oczy, pewnie od zatok. A zatoki od śledziony, a śledziona od wątroby, a wątroba od marskości. Zastanawiałam się pół popołudnia jak to jest umrzeć na marskość wątroby. Powinnam zapisać się na forum dla ludzi umierających na marskość wątroby, żeby sobie poczytać jak to jest, może byłabym w stanie bardziej się wczuć w rolę. Internet to jest jednak klawy wynalazek, są chyba fora na wszystkie tematy.
Czy to już jest przygnębiający post, czy jeszcze nie? Ale co ja na to poradzę, że jestem chora, a że jestem chora to i jestem przygnębiona, więc nie ma co się spodziewać, że z każdego zdania będzie tryskać euforia. Jedyne, co ze mnie w tej chwili tryska, to kleisty, żółtawy śluz. Głównie nosem.

Zaplątałam się w kabel. Jeśli znajdą mnie rano uduszoną to nie dlatego, że postanowiłam się powiesić na przewodzie od laptopa tylko dlatego, że jestem kurwa głupia.