poniedziałek, 23 listopada 2009

Z mroku nocy wyłania się ON.

[...]
Inside I feared to find it
That you cannot stand the fact
I'm not in love with you

And I...
I've got the feeling
That I've really had enough
It had to end right here

There was nothing left to lose
Despite the time we've spent...
Nothing left for you

And I...
Still had the feeling
I won't find in you what I still sought
So what am I to do?!

Wiele piosenek Wolfsheim kojarzy mi się z rozstaniami, nieszczęśliwą miłością, przemijaniem, nie do końca udanymi związkami... a mimo to są raczej nostalgiczne niż smutne. Niosą ze sobą przesłanie pod tytułem "było fajnie póki było, a teraz każde z nas pójdzie w swoją stronę, i chuj".

Kiedy słucham takich kawałków myślę o Tomie. On pewnie też myśli o mnie w takich kategoriach, co buduje między nami cienką nić zrozumienia opartą na melancholijnych wspomnieniach o dawnej świetności.
Tak, bardzo lubię spędzać z nim czas, tęsknie za nim, gdy długo się nie odzywa i brakuje mi go, gdy się nie widzimy miesiącami. Piszę do niego maile i wysyłam sms'y z osobistymi dowcipami, które tylko on zrozumie. Nie mogę się doczekać, kiedy znowu będziemy pić razem korzenną herbatę, patrząc na śnieg padający na spowite mrokiem miasto.

Nie, nie sądzę że jeszcze kiedykolwiek będziemy razem. Nie jest to dla mnie źródłem wewnętrznych cierpień - wprost przeciwnie. To wyzwalające uczucie. Tylko trochę wkurwia mnie, że wciąż muszę się z tego tłumaczyć przed znajomymi. No bo jak to możliwe, że nie będąc już w związku wciąż się przyjaźnimy? A jeśli ktoś się dowie, że zdarza nam się ze sobą sypiać to w ogóle zgroza, płacz i zgrzytanie zębami.

Dlatego nie bardzo lubię ludzi - do wszystkiego i wszystkich przykładają swoje miary.

1 komentarz:

  1. No nieeee, teraz zrobiło się sentymentalnie i romantycznie... a gdzie zajebistość? Wićej sarkazmu na wokal!

    OdpowiedzUsuń