środa, 16 grudnia 2009

Nie lubię seksu z przyczyn estetycznych.

Wyszłam właśnie z wanny, pachę więc jak malinowa guma Mamba i olejek różany. Jestem nieco rozleniwiona (nic nowego) i zdążyłam już przemarznąć (wyraźnie czuć, że nadciągają mrozy), a do tego chce mi się soku wiśniowego, ale poza tym jestem w raczej niezłym nastroju.

Okna umyte, pierogi ulepione i zamrożone, książki równiutko poustawiane na półkach - świąteczne porządki trwają w najlepsze, bez pośpiechu i nieco opieszale. Kolejna zaleta studiów zaocznych - aż nie chce mi się przenosić na dzienne. Wolałabym tak bimbać w roli domowego bumelanta i Waldusia Kiepskiego, szczególnie że strasznie podoba mi się psychopedagogika - a na dziennych mam do wyboru jedynie rzeczy tak mało obiecujące jak pedagogika społeczna (bo na resocjalizację nie wrócę, wystarczy mi z tego licencjat, nie chcę mieć nic wspólnego z ludźmi którzy to studiują).

Nostalgicznie: Tom już pojutrze będzie z powrotem w kraju, a przynajmniej przez jakiś czas. Francja nie bardzo przypadła mu do gustu - wyczuwam w nim więcej rasizmu niż u bohaterów Houellebecq'a. Nie dziwię się zbytnio - sama po powrocie z UK miałam podobne odczucia. Pierwszy raz w życiu spotkałam się z sytuacją, że mężczyźni publicznie wykrzykiwali w moim kierunku wulgarne hasła o podtekście seksualnym. Byłam zdegustowana, w naszym pięknym kraju takie incydenty nie zdarzają się nawet osobnikom pijanym, a przynajmniej nie mi. Być może dlatego, że wyglądam jak 17letni chłopiec a za granicą faceci są zwyczajnie mniej wybredni, szczególnie ci bardziej kolorowi wobec białych kobiet, w każdym razie niesmak pozostał.
No, ale mniejsza z tym, bo zaczynam poruszać się po miałkim gruncie. Wracając do Toma - zaprosił mnie na czekoladę do IQ i na pizze do DaGrasso, co bardzo mnie ucieszyło. Obiecał też butelkę oryginalnego, ponad 10letniego, francuskiego wina. Zapowiada się przyjemny okres świąteczny, być może uda mi się nawet wyciągnąć do do zoo. Śpiące misie też są śliczne!
Nie mam pojęcia, co mogłabym dać mu w ramach prezentu - nie dam mu więc nic. Za bardzo go lubię, żeby zbywać go jakąś zapchajdziurą, a nie dam mu czwartej Iliady z rzędu. Z zasady nie nadaję się do obdarowywania ludzi, bo jest święto czy inna okazja. Brakuje mi najczęściej natchnienia, pomysłu. Na naszą 3 rocznicę przyszłam do niego z bukietem czerwonych róż, bo wydało mi się to szalenie romantyczne. Nie jestem pewna, czy się ucieszył tak, jak powinien. Ech, to były piękne czasy! Może zrobię mu laurkę.
Należą mu się wyrazy uznania, bo z rzemieślniczym uporem wysyłał mi listy i pocztówki ze swojego pobytu na szumnej "wymianie studenckiej" (głównie z dziwnych krajów, w których miękkie narkotyki są legalne), więc chciałabym jakoś okazać mu swoją wdzięczność, ale co mam zrobić, kiedy nic nie wydaje mi się być odpowiednie? (Poza tym nie bardzo mam pieniądze na wyszukane prezenta, jak na przykład homar.)

Intymnie: boli mnie, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia.

1 komentarz:

  1. Z rzeczy, które mnie uderzyły - trzy lata? Boże, to prawie jak małżeństwo.
    Z rzeczy, które mnie zastanowiły - seks i estetyka swoją drogą, ale w notce które było które? Tom i studia czy studia i Tom?

    OdpowiedzUsuń