Kolejna letnia burza przeszła równie szybko, jak się zaczęła. Spieczona ziemia nie miała czasu nasycić się życiodajnym deszczem, w związku z czym znowu będę musiała jak jełop godzinę stać i podlewać ogórki. Dobrze, że się chociaż trochę po tej niby-ulewie ochłodziło, nie będę się całą noc przewracać w łóżku z boku na bok jęcząc, że gorąco.
Jestem obecnie w trakcie pisania zaległej pracy zaliczeniowej z pedagogiki opiekuńczej, która została ogłoszona w marcu i termin jej oddania minął pewnie gdzieś pod koniec maja, ale że jestem na prywatnych studiach zaocznych i z tego tytułu uważam, że należy mi się Specjalne Traktowanie, mam zamiar skończyć ją dzisiaj i jutro iść prosić się o wpis, bo jest chyba ostatni dyżur Pani Wykładowczyni.
Nie mam pojęcia, skąd wytrzasnę teraz materiały potrzebne do opracowania wybranego zagadnienia z zakresu pracy pedagoga szkolnego, pewnie koniec końców wyciągnę coś z dupy, bez przypisów i z przypadkową bibliografią ściągniętą z internetu i będę mieć nadzieję, że nikt tego nie przeczyta. Jestem fatalnym studentem. Zasługuję na bezrobocie, biedę, pasożytnictwo społeczne i w rezultacie bezdomność i śmierć w przytułku na tętniaka w wieku 34 lat.
Jeśli kiedyś stworzę notkę, która nie będzie miała taga "marudzenie", chyba z radości zorganizuję jakąś niewielką imprezę i wszyscy możecie czuć się zaproszeni.
Gratulacje. Ciesz się, że przynajmniej u ciebie padało.
OdpowiedzUsuńJa -niestety- muszę się zadowolić zaglonioną wodą z plastikowego baseniku, (będącego jednocześnie cmentarzyskiem robaków różnej maści i wielkości).
Motyw łap konewkę i do roboty.
Here I am: http://atrociouspleasures.blogspot.com/
Z niecierpliwością czekam na taką optymistyczną notkę :)
OdpowiedzUsuńTy jednak nie widziałaś fatalnego studenta, słowo daję, a co do pasożytnictwa, do podajmy sobie ręce.
OdpowiedzUsuńPoza tym notka bez marudzenia to do kitu. Impreza pewnie byłaby nudna i kolorowa. Do chrzanu.