sobota, 1 maja 2010

Nine Layers of Heinous Perception

Z pamiętnika osoby cierpiącej na bronchit i furunkuły.

Khe, jest połowa połowy nocy i strasznie nic mi się nie chce. Przesiedziałam cały dzień w wyrze robiąc nic i nawet nie zauważyłam, kiedy  zrobiło się tak późno. Musiałam przespać wiele godzin i nawet nie zwrócić uwagi. Ot, uroki bycia chorym. Byle przeziębienie rozkłada mnie tak, że nie jestem w stanie zmusić się do wykonywania tak podstawowych czynności jak słuchanie gównianej muzyki czy granie w gry komputerowe. Doszłam do budujących wniosków, że to dlatego że sobie zniszczyłam śledzionę, wątrobę i nerki piciem tanich wódek z Lidla i jedzeniem etopiryny. Oh well. Na coś trzeba umrzeć - im szybciej, tym lepiej. Leżę tak i ruszam się tylko na siku albo po picie. Strasznie nie chce mi się wstawać, więc piję znacznie mniej niż powinnam. Czasami zjem pomarańczę. Ogólnie jakoś sobie radzę, nawet nie jest tak źle. Choroba jak choroba. Wszystko mnie boli i mam opuchnięty od smarkania nos. Marazm, degrengolada i stochastyczne przemijanie.
Dobrze, że kupiłam sobie kiedyś tam krem nivea. Mam czym nos smarować. Biedny, obolały, poobcierany nos. To Gogol napisał opowiadanie o nosie, co jeździł po mieście karetą? Przeczytałabym sobie jakieś dobre rosyjskie opowiadanie. Może nie koniecznie teraz, teraz jakoś tak trudno mi się skupić i trochę bolą mnie oczy, pewnie od zatok. A zatoki od śledziony, a śledziona od wątroby, a wątroba od marskości. Zastanawiałam się pół popołudnia jak to jest umrzeć na marskość wątroby. Powinnam zapisać się na forum dla ludzi umierających na marskość wątroby, żeby sobie poczytać jak to jest, może byłabym w stanie bardziej się wczuć w rolę. Internet to jest jednak klawy wynalazek, są chyba fora na wszystkie tematy.
Czy to już jest przygnębiający post, czy jeszcze nie? Ale co ja na to poradzę, że jestem chora, a że jestem chora to i jestem przygnębiona, więc nie ma co się spodziewać, że z każdego zdania będzie tryskać euforia. Jedyne, co ze mnie w tej chwili tryska, to kleisty, żółtawy śluz. Głównie nosem.

Zaplątałam się w kabel. Jeśli znajdą mnie rano uduszoną to nie dlatego, że postanowiłam się powiesić na przewodzie od laptopa tylko dlatego, że jestem kurwa głupia.




4 komentarze:

  1. W sumie wódka naprawdę tania w Lidlu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak umrzeć, to z fasonem i klasą, proponuje przerzucić się z wódek z Lidla na górne półki w Winach świata albo chociaż w Almie. I dodać do tego trochę psychotropów na receptę zamiast etopiryny.

    A jak pod pociąg, to tylko shinkansen w Japonii. Albo chociaż jakiś nasz odremontowany...

    Aha, zostawiłam komentarze pod zaległymi notkami. Napisz coś nowego, bo ta notka mi się znudziła, a poza tym z frunułami pewnie wyglądasz obrzydlowie.

    OdpowiedzUsuń
  3. A, ps.
    Dotyk bodaj królów Francji i Anglii leczył skrofuły. To nie to samo, co prawda, co furunkuły, ale brzmi podobnie. Jak przyjedziesz, możemy się pobawić w uzdrawianie dotykiem, tylko wymyśl jakieś klawe miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wódka w Lidlu wciąż jest tania, mimo że Lidl od dawna nie jest już tani tylko ceni jakość, przez co straciłam trochę szacunku dla tego dyskontu.
    Na drogie wódki mnie nie stać. Na nic mnie nie stać, bo jestem biedna i nie mam pracy, a nikt nie chce mi płacić za pokazywanie cycków w internecie.

    Furunkuły zawsze ma się na dupie, to jest ich cecha charakterystyczna. Ja mam, ale ideologicznie. Nie wiem jeszcze, co miały by symbolizować, ale na pewno coś mrocznego i głębokiego.

    OdpowiedzUsuń