niedziela, 12 lipca 2009

Kiedy ranne wstają zorze.

Lubię sobie przypinać łatkę emo, bo jakieś 10 lat temu bycie emo oznaczało słuchanie muzycznej alternatywy dla alternatywy z El Paso, noszenie za ciasnych spodni i rozklapanych trampek oraz namiętne czytywanie Beckett'a. A 10 lat temu byłam w fazie buntu i odrobinę zbyt intensywnie szukałam czegoś, z czym mogłabym się identyfikować.

Poza tym moda na metroseksualność i desperackie próby bycia innym w wykonaniu emo dzieci mnie rozczula. Chciałabym mieć tyle zapału i motywacji.


Tegoroczne wakacje cieszą mnie wyjątkowo ładną pogodą. Ciągle pada i nie muszę podlewać ogródka, a do tego nie mam wyrzutów sumienia, że wolę siedzieć w domu. Kilku ludzi, którzy lubią mnie na tyle by chcieć spędzać ze mną czas zapowiedziało się na popijawę i karty z okazji wolnej chaty, więc czeka mnie sprzątanie rzygowin i nekrofilski seks. Idę z tej okazji naoliwić wiatrówkę i kajdanki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz